HFM

artykulylista3

 

Gryphon Diablo 120

052 057 Hifi 05 2023 007
Zagajać o firmie Gryphon nie zamierzam. Jeżeli ktoś się interesuje sprzętem hi-fi i jej nie zna – to niech doczyta. Bo to tak, jakby się mienić entuzjastą motoryzacji i nie kojarzyć marki Lamborghini.

Gryphon z jednej strony kusi efektownym wzornictwem; z drugiej – bezkompromisową, choć prostą konstrukcją. Taki na przykład Diablo 120 po zdjęciu pokrywy wygląda chyba nawet lepiej niż na półce. Do tego dochodzi prawdziwa moc z tranzystora. Powiecie, że 120 W to tyle, co w dużym Rotelu? Może i tak, ale kiedy złapiecie końcówki przewodów głośnikowych (tylko ich ze sobą nie stykajcie!), to impulsy wyprostują Wam włosy i poglądy. Równie pieszczotliwie Diablo 120 taktuje kolumny.


 
Golas i wyposażenie dodatkowe
Wyjściowo Diablo 120 to czysty wzmacniacz stereo, bez DAC-a. Ten można dokupić w formie opcjonalnego modułu, montowanego na tylnej ściance. Nie jest to jednak karta wsuwana w slot, ale osobne urządzenie w zamkniętej obudowie z grubymi ściankami, kosztujące około 22500 zł. Obsługuje formaty PCM i DSD i zawiera cztery wejścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne BNC, AES/EBU i USB-B. To ostatnie przyjmuje sygnał PCM do 32 bitów/384 kHz oraz DSD (Windows do DSD512, MacOS do DSD128, Linux do DSD128 DoP). Pozostałe wejścia cyfrowe odbierają dane do 32 bitów/192 kHz, a Toslink – 24 bity/96 kHz. Układ oparto na kości ESS9018. Pracuje w topologii podwójnego mono, w klasie A i bez sprzężenia zwrotnego.
W opcji producent proponuje także przedwzmacniacz korekcyjny do gramofonu. Preamp PSII phono module MK2 współpracuje z wkładkami MM oraz MC i kosztuje 14500 zł.
Podstawowa wersja liniowa umożliwia podłączenie czterech źródeł do gniazd RCA (jest też pętla magnetofonowa) i jednego do XLR. Przewidziano pojedyncze terminale głośnikowe. Duże złocone zaciski w plastikowych płaszczach prezentują wybitną jakość, choć trochę utrudniają podłączenie widełek – trzeba nimi wcelować w szpary, najlepiej od dołu, bo inaczej przewody zasłonią wejście XLR. Niewygoda ma jednak uzasadnienie, ponieważ plastik zabezpiecza przed przypadkowym zwarciem przy podłączaniu kolumn.

052 057 Hifi 05 2023 001

 

Zasilanie dla spawarki.


Budowa
Diablo 120 jest piękny w swojej symetrii i prostocie. Nawet z radiatorów zrobiono niebanalny element wzorniczy, podkreślający zamysł projektanta. Znajdziemy je po bokach, ale też z przodu, gdzie przełamuje jednolitą płaszczyznę. Wzmacniacz pracuje w klasie AB, ale część mocy oddaje w klasie A. Efektywne odprowadzanie ciepła jest więc niezbędne do zachowania termicznej równowagi układu.
Zastosowano materiały z wysokiej półki. Szlifowane, anodowane na czarno aluminium kontrastuje z połyskującą taflą akrylu. Za nią znalazł się wyświetlacz i czujniki dotykowe, pozwalające korzystać z menu czy wybrać źródło sygnału. Nie jestem sympatykiem takiej nowoczesności, bo obsługa menu we wszystkich znanych mi wzmacniaczach z pewnością nie jest intuicyjna. Tak samo się dzieje w Gryphonie. Nazywanie źródeł i ustalanie poziomu startowego mało komu się przydaje, natomiast sterowanie jasnością wyświetlacza mogłoby być dostępne bezpośrednio. Zdecydowanie wolałbym duże pokrętło i fizyczne przyciski. W praktyce to jednak pomijalne, bo i tak prawie nikt nie podchodzi do wzmacniacza w innym celu, niż żeby go wyłączyć przy okazji wyjazdu. To producent również utrudnił, przenosząc włącznik zasilania pod spód. To praktyka wielu firm, bo urządzenie gra zdecydowanie lepiej, gdy jest wygrzane. W trybie standby pobiera z gniazdka znikomą moc, więc tak naprawdę nie ma sensu go wyłączać, jeżeli korzystamy z niego na co dzień.

052 057 Hifi 05 2023 001

 

Po bokach końcówki mocy.


Pilot
W stałym użyciu będzie natomiast pilot, a ten jest genialny. Gryphon już w przedpotopowym Tabu zawarł kwintesencję użytkowej wartości sterownika. Ten do Diablo 120 jest prosty, ale luksusowy i powinien zostać wystawiony w Sevres jako wzorzec. Wszystko jest w nim przemyślane, rozwiązane bezbłędnie i zamknięte w minimalistycznej formie. Dość ciężki, aluminiowy blok świetnie  leży w dłoni. Ścięcie dolnego, prawego rogu jest dokładnie takie, aby kciuk sięgał bez wysiłku do wszystkich przycisków. Jest ich tylko sześć i obsługują wszystko, co trzeba. Żadnych zbędnych opcji, w tym dostępu do menu. Czyli Gryphon sam pokazał, może nie do końca świadomie, jego użyteczność. Bezwzrokowej obsługi sterownika uczymy się w minutę, ale i tak guziki oznaczono kontrastującą wstawką wewnętrzną. Dzięki gumowej podkładce pilot nie ślizga się po stole, ani w dłoni. Taką funkcję spełniają też wycięcia na prawym boku. To dzieło duńskiej myśli wystarczy wziąć do ręki na kilka sekund, żeby poczuć, jak idealnie w niej leży i bezproblemowo działa. Nie pamiętam, kiedy poświeciłem tyle uwagi kwestii tak banalnej jak pilot, ale ten z pewnością na nią zasługuje. Gdyby pasował do mojego McIntosha MA12000, kupiłbym go bez wahania, nawet w gryphonowej cenie.

052 057 Hifi 05 2023 001

 

Radiatory także na froncie.


Wnętrze
Diablo 120 wygląda jak statek kosmiczny, głównie dzięki wysokim nóżkom. Unoszą go na pięć centymetrów, przez co wydaje się, że lewituje. I znów okazuje się, że to, co ładne, jest także praktyczne. Przewiew od spodu poprawia chłodzenie, a wzmacniacz wygodniej ustawić na półce.
Górna płyta ma bruzdę, która optycznie dzieli obudowę na pół. Sugeruje to konstrukcję dual mono. I rzeczywiście, choć do pełni szczęścia brakuje osobnego transformatora dla każdego kanału. Na szczęście ten, który w Diablo 120 zasila obwody sygnałowe, chociaż jeden, to jest ogromny (1300 VA). Drugi, zdecydowanie mniejszy, dostarcza prąd do wyświetlacza i układów kontrolnych. W zasilaczu znajdują się jeszcze kondensatory filtrujące, po 60000 µF na kanał.
Przedwzmacniacz mieści się na dużej płytce drukowanej. Potencjometr oparto na tłumiku analogowym sterowanym mikrokontrolerem. Regulacja głośności odbywa się w 48 krokach, a na każdym w ścieżkę sygnałową włączanych jest maksymalnie sześć rezystorów.
Gryphon lubi tranzystory Sankena; odkąd pamiętam, stosował je w swoich wzmacniaczach. Tym razem użył czterech na kanał. Końcówki mocy przykręcono do radiatorów po bokach. Diablo 120 pracuje bez globalnej pętli sprzężenia zwrotnego i z dużą wydajnością prądową. Moc 120 W/8 ? podwaja się przy spadku impedancji o połowę, by przy dwóch omach sięgnąć 440 W na kanał. Warto także zwrócić uwagę na wyśrubowane wartości w tabeli danych technicznych. Na przykład pasmo przenoszenia rozciąga się od 0,1 Hz do 250 kHz.
Jakość elementów, montażu i klasa materiałów… to po prostu Gryphon.

Reklama


Konfiguracja systemu
Sygnał do Diabła posyłał odtwarzacz C.E.C. CD5, a na fale akustyczne zamieniały kolumny Audio Physic Tempo 6. Okablowanie pochodziło z oferty Hijiri (HCI/HCS), a prąd filtrował Ansae Power Tower. Elektronika rozgościła się na stoliku Base 6, zaś głośniki – na granitowych podstawach o grubości 3 cm.


Wrażenia odsłuchowe
Moim pierwszym wzmacniaczem, który można było zakwalifikować do hi-endu, był Gryphon Tabu. Grałem na nim przez kilka dobrych lat. Nigdy mnie nie zawiódł i napędzał wszystko, co do niego podłączyłem, nie wyłączając elektro- i magnetostatów. Cechował go chłodny obiektywizm. Brzmiał może trochę surowo, za to szczegółowo i z optymalną równowagą tonalną. Był świetnym narzędziem dla recenzenta. Następca Tabu, czyli Atilla, mnie rozczarował, bo zbyt mocno akcentował bas i dociążał średnicę. Podobno idealnie zgrywał się z monitorami Gryphona; takie też zestawienie prezentowano na wystawach. Co ciekawe, ówczesna większa integra nie cierpiała na tę przypadłość.
Obecnemu maluchowi, otwierającemu katalog duńskiej firmy, również nic nie dolega. To wzmacniacz prawdziwie liniowy, z charakterystyką równą jak stół. Tak samo jak Tabu mógłby być wołem roboczym w redakcji. Nic tutaj nie wystaje, żaden zakres nie jest eksponowany, a muzyka płynie bez zakłóceń. Czy to oznacza, że jest nudno? Tylko o tyle, o ile dźwięk ze wszech miar prawidłowy i niemęczący można nazwać nudnym. Jeżeli jesteście już osłuchani na tyle, że w brzmieniu kosztownej elektroniki nie poszukujecie wyczynowych atrakcji, to docenienie Diablo 120 nie zajmie Wam długo.

052 057 Hifi 05 2023 001

 

To as przestworzy, nie pilot.


Chociaż z tą prawidłowością i akuratnością to nie powiedziałem do końca prawdy. Bo jednak jest coś, co przykuwa uwagę i uderza urodą. Pokazuje klasę, rozgrzewa emocje i przyspiesza puls. To, proszę Państwa, bas. Zasługuje na szczere uznanie. Nie stara się dominować nad resztą składowych, ale też niczego nie przykrywa. Słuchając muzyki, nie mamy wątpliwości, że jest aktorem pierwszego planu. Pulsuje energią, błyskawicznie generując mikroeksplozje i równie szybko ucinając wybrzmienia. Choć oczywiście nie wtedy, kiedy wykonawcy zależało na innym efekcie. Jeżeli dźwięk ma wygasać stopniowo, tak też się stanie, ale zawsze z pełną kontrolą nad cichnącym sygnałem. Nie ma tu miejsca na wpadki, przypadki ani luzowanie dyscypliny. Jest konkret, ale bez odczucia, że dźwięki dozuje bezduszna maszyna. Kiedy bowiem dół ma być misowaty, to jest, choć i w tej miękkości kryje się sprężyna. Bas Diablo 120 tworzy szkielet dla budowania emocji. To on wyznacza metrum. Kopie synkopą i budzi do życia leniwe realizacje. Niby nic nowego, bo niskie tony to popisowe danie Duńczyków, ale entuzjastyczne opisy dotyczą zwykle drogich końcówek albo przynajmniej topowej integry Diablo 300. Tymczasem tutaj, w podstawowym modelu, wrażenia są zbliżone. I nie jest to, bynajmniej, przedsmak, tylko ten sam szwung i pazur. Gryphon może grać głośno, a nawet postawić koncertową ścianę dźwięku, ale atrakcja polega na tym, że nawet przy niskich poziomach odczuwamy dmuchnięcie muskularnych końcówek mocy.

Reklama

Słuchamy dalej i okazuje się, że te kaloryczne impulsy pojawiają się również w wyższych zakresach pasma. Gwałtowne uderzenia w membrany mniejszych bębnów, szarpnięcia strun czy nagły atak trąbki, staccato wydobyte przez dmuchnięcie głoską „t”, robią wrażenie nie mniejsze niż perkusyjna stopa. Nasycony energią puls odmierza czas w muzyce. Otrzymujemy również naturalną dynamikę, która nie rzuca się w uszy, a mimo to daje oparcie całemu brzmieniu. Porządkuje obraz i nadaje jego elementom ostre kontury. Wymiata śmieci z tła.

052 057 Hifi 05 2023 001

 

Terminale głośnikowe wybitnej
jakości.


Prowadzi to do ciekawej obserwacji: dynamika przekłada się na przejrzystość brzmienia. Ta zwykle kojarzy się z dźwiękiem jasnym, niekiedy przenikliwym, ale na pewno nie słodkim i miękkim. Tymczasem Diablo 120 w aspekcie barwy może sobie pozwolić na neutralność i brak wodotrysków. Czasem się wydaje, że zauważamy ślad ocieplenia, ale to po prostu brak wyostrzeń.
Góra pasma jest dźwięczna i – znowu – dokładna. Cechuje ją konturowość i blask, który nie oślepia. Jeżeli przyzwyczailiście się do cykających talerzy czy syczących głosek, tutaj uzyskacie niby ten sam koloryt, ale bez szpilek. Początkowo w rocku może chciałoby się więcej hałasu, ale kontakt z instrumentami akustycznymi dowodzi, że wzmacniacz niczego nie ujmuje. Drabina alikwotów nie została w żaden sposób odchudzona. Podobnie średnicę można określić mianem obiektywnej. W materiale typu „wokal plus gitara i okolice” zabarwienia dodają często mięsistości. W tym przypadku otrzymujemy rzetelnie podany sygnał. Jego jednolitość może nie wciągać, bo szerokiej palety kontrastujących barw doświadczymy dopiero w wielkiej symfonice. Unikamy jednak zubażających przekaz ujednoliceń i uśrednień.
Zwyczajność Gryphona przejawia się w jego spokoju i dystansie; wzmacniacz dysponuje wystarczająco dużą energią i mocą, by się nie pocić przy dużych obciążeniach. Nadzwyczajność z kolei w tym, że kiedy już wejdziemy w ten świat i poświęcimy mu trochę uwagi, słyszymy coraz więcej i więcej. Dopiero wtedy zauważamy przestrzeń, oddech i swobodę. Na początku przez podmuch basu wydaje się, że to estetyka zdecydowanie rockowa. Później odkrywamy, że najlepiej brzmi na Gryphonie klasyka, głównie symfoniczna. Chociaż… to znów pewne  uproszczenie, bo – tak już całkiem serio – repertuar nie ma znaczenia. Chciałoby się powiedzieć, że to przez brak cech własnych, ale czy Gryphon ich nie ma?

052 057 Hifi 05 2023 006

 

Industrialna prostota.


Konkluzja
Oj, ma. A najlepsze, że już podstawowy model Diablo 120 je pokazuje. Poprzednikowi za bardzo to nie wychodziło. Aktualne wcielenie dowodzi, że Duńczycy nauczyli się tak sprytnie zmniejszać skalę, że nie czujemy się oszukani, a to, czego w wyższych modelach mamy dostać więcej, już teraz pobudza wyobraźnię i zaostrza apetyt. Ponoć kierowcy podobnie odbierają wrażenia z jazdy tanią i drogą Teslą.
 

Reklama

 


Gryphon Diablo 120


Paweł Gołębiewski
Źródło: HFiM 05/2023