HFM

artykulylista3

 

Audionec Evo 2

060 067 Hifi 09 2023 008
Opinia, że w dziedzinie zespołów głośnikowych od pół wieku nie wymyślono niczego nowego, świadczy o tym, że konstruktorzy popadli w mentalny stupor. Na szczęście pojawiają się jeszcze wizjonerzy, którzy chcą pchnąć świat reprodukcji dźwięku do przodu.


Francis Chaillet zaczynał w 2010 roku od zbudowania serwera muzycznego i właśnie w projektowaniu układów cyfrowych ma największe doświadczenie. W tym samym czasie jego firma opracowała kolumny Answer. Można w nich upatrywać swoistej odpowiedzi na nową potrzebę: skoro pojawia się pomysł na reprodukcję muzyki zdematerializowanej, to warto równolegle poszukiwać środków zdolnych przekazać pełnię jej możliwości. Już wtedy zastosowano rewolucyjny przetwornik DuoPole, który do dziś pozostaje znakiem rozpoznawczym Audioneca. Od strony technicznej to tak ciekawe rozwiązanie, że chciałoby się poznać więcej szczegółów, może coś zza kulis? Tymczasem na stronie internetowej znajdziemy marketingową papkę, złożoną z opowieści o „muzyce, Świętym Graalu”, różnorodności barw fortepianów Steinwaya, Bosendorfera, Pleyela i Faziolego, oraz – a jakże – deklarację o wspinaczce na audiofilski Olimp. O wyjątkowości Audioneca nie trzeba wypisywać takich komunałów. Zamiast tego lepiej popatrzeć na produkty.


Budowa
Serwer Ultimate pozostaje w katalogu, za to kolumny się rozmnożyły. Liczba modeli to pochodna modułowej budowy i możliwości rozbudowy. Na tej podstawie można uznać, że tak naprawdę firma oferuje dwa modele: Evo i Diva XL. Drugi to manifest Chailleta: zawierają przetwornik DuoPole 51 – większy niż w Evo, przetwarzający pełen zakres średnicy pasma – 200-10000 Hz. Powyżej pałeczkę przejmuje kopułka superwysokotonowa, zaś poniżej – dwa 38-cm woofery. Jedna kolumna waży 175 kg, ma dwa metry wysokości, skuteczność 96 dB i startuje z basem od 15 Hz. To projekt skończony. Natomiast Evo jest projektem otwartym.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Gniazda.

 

 


Baza
Zaczynamy od Evo 1 – podstawy, na której opiera się reszta. Szkielet konstrukcji stanowi metalowa rama, utrzymująca na wysięgnikach dwa moduły. Od dołu wystają regulowane nóżki, umożliwiające postawienie bezpośrednio na podłodze. Kolumny wyglądają jak robot albo instalacja nagłośnieniowa, widywana niekiedy na koncertach. Sednem sprawy okazuje się moduł średnio-wysokotonowy DuoPole 31, pokrywający pasmo 400 Hz – 10 kHz. To dwa cylindry wyglądające jak magiel albo papier, który się zaciął w drukarce. Z przodu wystają połówki walców. Po bokach, tuż przy ramie, są mocowane na sztywno, a w środku połączone ze sobą i zawieszone u góry i u dołu na czterech elastycznych linkach, wyglądających jak gumki w oplocie. Walce się stykają i wchodzą w szczelinę, gdzie zespalają się w płaski prostokąt. Z tyłu, analogicznie jak z przodu, rozchodzą się na dwa walce i biegną łukami aż do zamocowania na bokach. Tak naprawdę DuoPole to przetwornik elektrodynamiczny z cewką poruszającą się w szczelinie magnetycznej. Z tą różnicą, że cewka nie jest okrągła, a płaska – przyklejona do papierowego prostokąta (jak siatka do folii w magnetostatach). Silne magnesy neodymowe znajdują się po obu stronach szczeliny. Przyciągają i odpychają cewkę, tworząc układ push-pull. Z czego wykonano samą membranę – nie wiadomo. Producent albo nie chce się dzielić szczegółami, albo uznał stwierdzenie: „gitara elektryczna Fendera nie brzmi tak samo jak gibson, a wzmacniacz Marshalla nie brzmi tak samo jak vox” za informację, której będą poszukiwać zainteresowani. DuoPole działa jak dipol: emituje dźwięk tak samo do tyłu i do przodu. Walcowate membrany rozpraszają go szeroko, co zapewne przekłada się na postrzeganie przestrzeni i budowanie obrazu prezentacji. Skuteczność przetwornika jest bardzo wysoka – 96 dB, co go odróżnia od innych dipoli: magneto- i elektrostatów.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Kabelki na wierzchu

 

 


Zakres superwysokotonowy, czyli 10-45 kHz uzupełnia miękka calowa kopułka ScanSpeaka z serii Revelator.
Pod sekcją średnio-wysokotonową zamontowano kostkę basową, opartą na 22-cm wooferze ScanSpeaka z serii Revelator i pokrywającą częstotliwości 35-400 Hz. To standardowa obudowa typu bas-refleks z płaskim tunelem wyprowadzonym z tyłu, pod podwójnym terminalami. Grube ścianki obficie wytłumiono, natomiast znów nie wiadomo, z czego zostały wykonane. Tym razem producent oddaje się dywagacjom na temat pianin i fortepianów. Jak się okazuje, jest taka „harmonia drobiazgów”, która sprawia, że „Yamaha nie jest steinwayem ani kawai”. Dobrze chociaż wiedzieć, że Audionec jest manufakturą i wszystkie serwery oraz głośniki wykonuje ręcznie we Francji.

 Reklama


Nadbudowa
Tak wygląda Evo 1, czyli baza, na której może nastąpić nadbudowa. Polega ona na dodaniu kolejnej, większej kostki, tym razem mieszczącej 28-cm Revelatora, rozpoczynającego pracę od 20 Hz. To kwintesencja subwoofera, bo jego obowiązki kończą się przy… 35 Hz. Nie widziałem dotąd przetwornika w oddzielnej obudowie, który by odpowiadał za tak wąski zakres; przecież to nawet nie oktawa! Budowę ma identyczną jak mniejszy moduł – szczelina dmucha w tył, pod… zaślepką. Terminale pozostały w pierwszym module, a oba łączy metalowa rurka z poprowadzonymi w niej przewodami. Kolejny krok to Evo 3. Tym razem dodajemy dwie kostki ponad ramką z oczkiem i maglem. Następny krok trudno wytłumaczyć, znając możliwości subwooferów. Już 2 x 28 cm to potęga, natomiast dodanie za jednym zamachem aż czterech na kanał można uzasadnić tylko zejściem do 15 Hz dla wywołania lokalnego trzęsienia ziemi za pomocą największych organów kościelnych. O ile uda się znaleźć album lub plik z takim sygnałem. Evo 3 z dopalaczem to Evo 4. Sama „trójka” waży 120 kg/szt., zaś jeden moduł basowy do „czwórki” – 273 kg, co oznacza, że komplet zbliża się do tony. Producent poleca wzmacniacze o mocy do 8 kW. Przynajmniej wiemy, do czego służy McIntosh MC2KW.
Każdy model można kupić w formie gotowej albo zacząć od Evo 1 i stopniowo dokładać kolejne elementy. Pierwsza opcja jest tańsza, co nie zmienia faktu, że i tak będzie drogo jak diabli.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Regulowane
nóżki.

 

 


Wykończenia
Jeżeli chodzi o wykończenia, to nie przewidziano gotowych wariantów. Podstawą jest paleta RAL, dająca nabywcy wybór odcieni tak szeroki, że trudno się zdecydować. Ramy mogą pozostać czarne, chociaż niekoniecznie – da się je dostosować do posiadanej elektroniki. Wśród opcji znajdziemy np. kolorystykę używaną we wzmacniaczach Riviery, aluminiowo-miedzianą D’Agostino czy czerwono-złotą DarTZeela. Audionec współpracuje także z francuskimi manufakturami, które dostarczają wykończenia z najszlachetniejszych odmian skóry, intarsje drewniane, słomiane czy z oksydowanej stali. Możliwe jest też zamówienie elementów ozdobnych wykonanych przez malarzy, rzeźbiarzy i innych artystów. Chaillet ma pękaty notatnik z numerami telefonów.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Czyżby papier się zaciął
w drukarce?

 

 


Parametry
Luksus łączy się z przyjaznymi parametrami elektrycznymi. Wprawdzie impedancja nominalna wynosi 4 omy i nie wiemy, jak nisko spada, ale już skuteczność to całkiem „normalne” 90 dB, więc można podłączać lampy. Kolumny wyglądają na przysadziste i faktycznie są ciężkie, ale w pokoju nie wyglądają przytłaczająco. Evo 1 można potraktować wręcz jak podłogową miniaturkę i wstawić do pomieszczenia rzędu 20 m2. Zagra, mam to sprawdzone. Z uwagi na bas Evo 2 potrzebuje więcej przestrzeni.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Magiel i oko rozpięte na ramie..

 

 


Konfiguracja systemu
Nadarzyła się sposobność sprawdzenia konfiguracji z 30-watowym Unisonem Research S6, opartym na sześciu EL34. Zasadniczo jednak Evo 2 pracowały z McIntoshem MA12000, odtwarzaczem C.E.C. CD 5 i okablowaniem Hijiri (HCI/HCS/Nagomi). Elektronika spoczywała na meblu Base 6, a prąd oczyszczał Ansae Power Tower.
Ustawienie Evo 2 okazuje się bardzo łatwe. Dipole nie są specjalnie czułe na lokalizację w pokoju, podobnie jak na szerokość bazy. Najlepszy efekt uzyskałem z odległością blisko 3 m pomiędzy kolumnami, a więc dużą. Zwykle wystarczy 2,5 metra.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Bombardy ScanSpeaka.

 

 


Wrażenia odsłuchowe
Zaczniemy nie do magla, ale od kostek basowych. Proszę Państwa, to są bombardy i zalecam daleko posuniętą ostrożność, a przy okazji oszczędność. Nie ma opcji regulacji i jeżeli przesadzicie, będzie klops. Już dwie robią awanturę, więc sugeruję zacząć od Evo 1. Jestem przekonany, że w pomieszczeniach rzędu 30 m2 dołu będzie dość. Z drugiej strony, różne sekcje basowe pokrywają różne zakresy i dokładanie większych nie powinno powodować prostego dołożenia niskich tonów. Superniskotonowego „dopalacza” wcale nie musimy słyszeć; niewykluczone, że bardziej go poczujemy. Można też wtłoczyć Evo 2 do 25 m2, ale wtedy przy głośnym graniu trzeba się przygotować na dół przesuwający ściany. Ogromny, w niektórych nagraniach wytwarzający ciśnienie odciągające uwagę od reszty składowych. Evo 3 widziałbym już chyba w salonach zdecydowanie powyżej 70 m2. Jeżeli zaś chodzi o Evo 4, to powiem szczerze: nie wiem, do jakich warunków i dla kogo są przeznaczone. W kinie domowym można z nimi zapewne poczuć falę uderzeniową jak z prawdziwych wybuchów.
Wracając do Evo 2, to w ciężkim rocku, muzyce mocno podbudowanej dołem z klawisza i ogólnie każdej, w której jest czad, bas przypomina ten z subwoofera. Jest powiększony, rozciągnięty do samego dołu, a w nim dopalony tak, żeby przywalić lub głęboko mruczeć i trząść szybami. Na pewno nie jest to naturalne, ale ten aspekt sprawdzimy w materiale akustycznym. W elektrycznym usłyszymy potęgę i fundament, na którym można by postawić rezydencję. Charakter basu okazuje się miękki, lekko rozluźniony, nastawiony na puls i niebywałą głębię, a nie nadążanie za szybkimi seriami perkusyjnej stopy. Miękkość podkreśla nasycenie gęstym sosem, a kontrolę zastępuje utrzymywanie natężenia aż do samego wygaśnięcia impulsu. W muzyce rzadko pojawia się potrzeba podobnej „emisji”, natomiast nie darowałem sobie projekcji filmowej. W obrazach s-f przelatujące w próżni statki kosmiczne wydają basowe pomruki (choć faktycznie powinna panować grobowa cisza). Audionec robi robotę, przy której kino wysiada.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Widok jedyny w swoim rodzaju.

 

 


Evo 2 ciekawie prezentują dynamikę – mają mnóstwo energii. O ile bas nie poraża kontrolą, to pulsuje jak rzadko kiedy. W wyższym zakresie zdecydowanie przyspiesza, co ma sens, bo też średnica jest ekstremalnie szybka. I nie jest to sucha szybkość tuby, ponieważ pojawiają się informacje z szerszego zakresu pasma. O dziwo, nie skutkuje to mikrodynamiką lepszą niż w tradycyjnych stożkach w podobnej cenie. Słyszałem kolumny, które dokładniej różnicują subtelne kontrasty i efektowniej podkreślają duże. Audionec ma inną zdolność – utrzymuje stałe dawki na poziomie, który nie słabnie. Ma także zdumiewającą łatwość głośnego grania. Przy poziomach na granicy bólu da się słuchać i nie odczuwać niepokoju, że głośnik pracuje na granicy wytrzymałości. Evo 2 lubią takie wyzwania. Jak gdyby rozwijały skrzydła i tylko czekały na skierowanie do „poważnych” zadań.

 Reklama

Dźwięk jest wyraźny – jasny i czysty w średnicy, w górze hojny. Pod względem barwy „magiel” z pewnością różni się od stożków. W pewnych zakresach jest tak dźwięczny, że trudno znaleźć porównanie, w innych uśrednia. Na przykład perkusjonalia, triangle i dzwoneczki pokazują wręcz nieziemską błyskotliwość, ale już talerze zostają lekko spłaszczone, choć może to kwestia realizacji? Natomiast całkiem odmienne stany świadomości zachodzą w przestrzeni, ponieważ granie potwierdza, że do wytłaczania fal wykorzystano niecodzienną maszynę. Otrzymujemy ogromniastą scenę, w której wszystko fruwa w trzech wymiarach. Źródła są powiększone, choć nie aż tak, jak w magnetostatach. Rzadkie faktury zachowują precyzję wystarczającą do ogólnie trafnej lokalizacji wokalisty czy gitary; w gęstszych staje się ona bardziej domyślna. Granice między planami także są umowne; to przeciwieństwo studyjnego monitora. Nigdy natomiast nie brakuje rozmachu, a określić tę prezentację mianem szerokiej, to jakby jej ubliżyć.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Evo 2
od tyłu.

 

 


W mniej złożonym materiale dźwięk przyspiesza i dodatkowo się oczyszcza. W piosenkach Dire Straits puls staje się jeszcze bardziej energetyczny, a wybrzmienia lepiej korespondują ze sprężystością. Dół wydaje się tu wręcz idealny – świetnie zestrojony, proporcjonalny, bez monumentalnego powiększenia. Powtarza się to również w innych nagraniach. Co do barwy średnicy – przed testem słyszałem opowieści o magii i lampowej cudowności. Tymczasem odbieram ją jako normalną, bez wyraźnego ocieplenia ani ochłodzenia. Instrumenty mają wymiary takie, jak trzeba. Nie zauważam kombinacji, tylko zdrowe i naturalne brzmienie; tak prawidłowe, że aż chce się słuchać. Wbrew pozorom to rzadka atrakcja, ponieważ konstruktorzy często właśnie w średnicy chcą zaprezentować osobiste spojrzenie na muzykę. Tutaj odnoszę wrażenie, że ktoś się nie wtrącał między wódkę a zakąskę i po prostu pozwolił instrumentom grać. I one robią swoje – jeden nie przeszkadza drugiemu, a zamiast tego rozmawiają. Kontrapunkty stają się jasne i logiczne, choć towarzyszy im „zaledwie” świetna przejrzystość.

 Reklama

W skali ogólnej jest słuchawkowa i nie ma wad, jednak to 200 kzł i może się zdarzyć coś jeszcze bardziej spektakularnego, jak choćby „cebulki” MBL-a, Wilson Audio Sabrina X czy PS Audio Aspen 20. Proporcjonalność odnosi się także do rozmiarów źródeł, które nie zostają powiększone, a jeśli nawet, to nieznaczne. Nie słychać też znaków szczególnych. Dopiero w wysokich rejestrach odnotujemy podkręcenie dźwięczności, jakby chciano zaznaczyć i tak już wystraczającą przejrzystość. Lubię taką dosłowną górę, przy której nie muszę się niczego domyślać; na wszelkie „uszlachetnienia” jestem wręcz uczulony. Audioneki rozwiewają wszelkie wątpliwości pierwszym szarpnięciem struny gitary w „Why Worry”, dlatego ta piosenka brzmi na nich jak z bajki. A wszystko płynie ze spokojem i bez napięcia, choć wystarczy muśnięcie membrany większego bębna i już pojawia się kaloryczny puls. Najbardziej spektakularna pozostaje przestrzeń, choć będzie wzbudzać kontrowersje. Jej wielkość już tak nie uderza, ale trójwymiarowość jest oszałamiająca. Z drugiej strony – może niepokoić osoby przyzwyczajone do studyjnego postrzegania sceny. Raz źródło lokalizujemy w miarę ostro i wokalista stoi na swoim miejscu. Ale jedno podkreślone „s” potrafi się rozejść na całą szerokość bazy. To samo z gitarami – niby stabilne, ale pojedyncze szarpnięcia strun latają dookoła głowy, niczym rój pszczół. Jednym się to spodoba, innym nie.

 Reklama

Orkiestra brzmi prawidłowo. Przejrzyście i naturalnie, z wyjątkiem podkreślonych kontrabasów. Te jednak nie zabarwiają wyższych rejestrów, więc „doaudiofilizowanie” jest do przyjęcia. Bęben wielki robi łomot ponad miarę, ale dynamiczny i zwarty, więc niby komu ma się nie spodobać? To już zresztą nie taka przesada, jak w elektronicznych ekstremach. W typowym popie, rocku, country czy soulu „bombardy” zaczynają serwować wyważone dopełnienie. Tracą subwooferowy charakter. Stają się bardziej „muzyczne” i precyzyjne. Smyczki i instrumenty dęte znów brzmią naturalnie, bez spektakularnych zaskoczeń ani zastrzeżeń. Przestrzeń pozostaje obszerna i nieźle uporządkowana, choć z nadal płynną gradacją planów.

060 067 Hifi 09 2023 001

 

Gniazda.

 

 


Konkluzja
Audioneki to specyficzne kolumny. Raz wzorcowo neutralne, innym razem efekciarskie. Przestrzeń kształtują jak żadne inne. Cena jest kosmiczna, ale niepowtarzalność nie daje opcji poszukiwania tańszego zamiennika.
Na koniec o lampach. Wnioski w rodzaju „wystarczy 30 W, oby kaloryczne” okazują się nietrafione. Połączenie z Unisonem na EL34 okazało się katastrofą. O jakiejkolwiek kontroli basu i porządku nie było mowy, może poza płytami z kameralnym plumkaniem. Pierwsze wrażenie przy wysokiej głośności było jednoznaczne: dużo, głośno i bez sensu. W porównaniu z lampą McIntosh MA12000 ze swoimi 300 watami pokazał coś tak skrajnie innego, że szkoda strzępić język. Są wzmacniacze jeszcze mocniejsze, jeszcze bardziej precyzyjne i takie polecam. Wersja w kolorze D’Agostino nie powstała przypadkiem.

 Reklama

 
  


Audionec evo2

Maciej Stryjecki
Źródło: HFiM 09/2023