HFM

artykulylista3

 

Dziad

dziadFascynujący, doprawdy, bywa świat „specjalistów” projektujących elektronikę. Co ci ludzie sobie myślą i czym się kierują, oprócz korporacyjnego ładu, nie wiem. Jestem za to prawie pewny, że sami nie używają swoich „kreacji”. Ot, weźmy telefon dla seniora.

Na początku warto zaznaczyć, że jest spora grupa 70-tatków, którzy sprawnie śmigają na smartfonie, laptopie i tablecie. Większość woli jednak pozostać przy tym, do czego się przyzwyczaiła. Powiedzmy jednak, że chcemy im ułatwić życie, więc telefon dla seniora ma mieć pewne udogodnienia. Na przykład duże wystające przyciski, bo na gładkiej tafli trudniej utrafić. Dziwne? A jak się wam używa dotykowych ekranów w czasie prowadzenia samochodu? Producenci uwielbiają wyposażać podobne konstrukcje w latarki. OK, niech będzie. Wiadomo, prostata, więc w nocy dziad chodzi za potrzebą nie raz i nie dwa. Zapomina też, co gdzie położył, więc i szukać łatwiej. Gadżet ma jednak sens tylko wtedy, gdy się go włącza osobnym przyciskiem. Jeżeli przez skomplikowane menu, to lepiej sobie darować. Dorzućmy do tego jeszcze tryb głośnomówiący, też włączany jednym ruchem palca w trakcie rozmowy i… w zasadzie mamy komplet dodatków. Powiecie, że takie urządzenia są nadal produkowane: nokie, panasoniki, maxcomy czy majfony mają duże guziki i latarki. Na dodatek niewiele kosztują i po staremu trzymają na baterii jak wściekłe. Świetnie, zatem spróbujcie z nimi żyć. Jestem przekonany, że nie tylko wspomnianego dziada, ale i młodzieńca, dla którego smartfon i laptop są już częściami ciała, szlag trafi po dwóch godzinach zapoznawania się z tą „technologią”. Ten drugi może nawet stwierdzić, że szybciej ogarnie linuksa na smartwatchu niż menu współczesnej nokii. A propos tej ostatniej – warto zadać pytanie: jak to się stało, że firma, która produkowała kiedyś najlepsze telefony, słynące z intuicyjnego menu, teraz błądzi niczym dziecko we mgle? Przyczyny chyba się domyślam: z telefonu dla seniora na siłę chce się zrobić nowoczesny smartfon. Zupełnie nie rozumiem, po co. Po co w ogóle internet na dwucalowym ekranie, po którym mamy nawigować za pomocą fizycznej klawiatury? Spróbujcie użyć przeglądarki, posurfować albo wysłać e-mail.

A może też film obejrzeć – chyba przez lupę. Tak samo aparat fotograficzny. O ile jeszcze zdjęcie da się zrobić i jakoś obejrzeć, to spróbujcie je wysłać. Kiedyś najważniejszą aplikacją w nokiach była prosta gra w węża. Dzisiaj każdy marzy o pasjonujących rozgrywkach – i młodzi, i starzy, a wąż jest nowy, trójwymiarowy… Ktoś tu upadł na głowę. Pożyteczny wynalazek to na przykład jeden guzik dla numeru alarmowego. Świetnie, za to przeważnie zapomina się o podstawowej funkcji, jak proste wybieranie. Naprawdę, nie żartuję. Aktualne nokie, maxcomy czy majfony przeważnie go nie mają. Czyli: producenci wyobrażają sobie, że dzisiejsi seniorzy znają na pamięć numery do znajomych i wykręcają je na piechotę? Kto w ogóle tak obecnie robi? Powiedzą: jest książka. Tak, tyle że w wielu modelach tak nieprzejrzysta, że czasem trudno się w ogóle do niej dostać. A skoro tak, to po co te wielkie guziki? Opisywać funkcjonalność i łatwość obsługi współczesnych telefonów dla seniorów można dalej, wstawiając co chwila brzydkie wyrazy. Lepiej jednak zadać pytanie: po co w ogóle nadal produkować urządzenia takie, jak 20 lat temu? Wbrew pozorom sądzę, że jest na nie zapotrzebowanie, a rynek większy, niż się może wydawać. Należałoby jednak zostawić w nich to, co najlepsze, a następnie jeszcze uprościć. Wyobraźmy sobie telefon, który jest tylko telefonem z funkcją wysyłania SMS-ów. Intuicyjny na tyle, że da się go obsługiwać bezwzrokowo. Na macanego odbierać rozmowy i dzwonić do dziewięciu wybranych osób. Odblokowywać, włączać latarkę i tryb głośnomówiący, a także sterować głośnością w trakcie rozmowy bez patrzenia na ekran.

A teraz wejdźmy do strefy marzeń: wyobraźcie sobie, że taki telefon ma baterię na dwa tygodnie, może wpaść do wody i jest zrobiony z porządnych materiałów. Ma też lepszą antenę od większości smartfonów, więc łapie zasięg. Nawet tam, gdzie one się gubią. Nie ma radia, ale za to czuły mikrofon i świetny głośnik, przez który wyraźnie słychać rozmówcę. No i donośny dzwonek, bo w większości konstrukcji dla seniorów trzeba mieć ucho nietoperza, żeby to nosowe międlenie wy- łowić z odległości dwóch metrów. A jeszcze gdyby tak mógł swobodnie wytrzymać upadek na beton z wysokości dwóch metrów… Takie urządzenie znalazłoby dzisiaj wielu nabywców, nie tylko wśród seniorów. I mogłoby kosztować więcej niż 500, a nawet 1000 zł, bo seniorzy przeważnie kupują na raty. Mam przeczucie, że resztę potencjalnych nabywców stać na flagowego ajfona. Obecna droga „opieki” nad seniorem to ślepa uliczka, a raczej zawracanie głowy. Zastanawia mnie jedno: skoro nikt nie chce albo nie potrafi zbudować urządzenia dobrego „po staremu”, to dlaczego nie chce też tego zrobić „po nowemu”? Sprzedaję pomysł, a uczciwemu koncernowi, któ- ry zechce go wykorzystać, podam numer konta. Wystarczy stworzyć nakładkę na Android albo lepiej: własny system operacyjny. Tak prosty, że smartfon stanie się telefonem. No, niech już będzie aparat i coś jeszcze. Co? Tu zalecam „wizjonerom” z koncernów wycieczkę po słoiki do mamy. Ucieszy się, a przy okazji powie, czego potrzebuje. Jedna rada: lepiej pozostawić niedosyt niż przesadzić, bo wtedy idea pójdzie do piachu. Jeżeli brak pomysłów, mogę pomóc. Przedsmak koncepcji podrzucam – ekran startowy: „klawiatura” z wielkimi cyframi-kafelkami i dwie słuchawki: zielona i czerwona. Na górze godzina i pole wyświetlacza w wyświetlaczu, jak w kalkulatorze.

■ PS. Ostatnie badania dowodzą, że pokolenie Z, czyli obecna młodzież w krajach wysoko rozwiniętych, ma trudności z obsługą urządzeń biurowych w rodzaju kserokopiarki. Jeżeli nie da się jej ogarnąć myszką albo apką i pozostają przyciski i szuflada na papier – staje się bezradne. Czasem musi się wspomagać dziadem z ochrony. Ten wie, co nacisnąć

Maciej Stryjecki
HFM 04/2023