HFM

artykulylista3

 

Beyerdynamic A1

31-34 07-08 2009 BeyerdynamicA1Beyerdynamic kojarzy się głównie ze słuchawkami i mikrofonami. W katalogu znajdziemy tylko jeden wzmacniacz słuchawkowy, nadający się do domowego użytku.

 

Jeden, ale za to z górnej półki. Cena 3500 zł rodzi spore oczekiwania; podobnie zresztą jak sama marka.

 

Budowa
Spory A1 zamknięto w metalowej obudowie i ozdobiono boczkami z czegoś w rodzaju twardej, chropowatej gumy. Dostępna jest wersja szara i pomarańczowa, przy czym główna część obudowy pozostaje srebrna.
Dostęp do wnętrza okazuje się utrudniony, więc trzeba się zdać na informacje producenta. Beyerdynamic chwali się zastosowaniem potencjometru Alpsa i transformatora toroidalnego, co ma zapewnić odpowiednią rezerwę mocy, która wystarczy do wysterowania nawet wymagających nauszników. Jako że w opisie funkcji nie bardzo można było coś wymyślić, producent wpisał zastosowanie dwóch LED-ów niebieskich i jednej diody, która normalnie jest zielona, a w trybie uśpienia – czerwona. Naprawdę ważne są jednak gniazda. Mamy dwa wejścia i jedno wyjście liniowe, a do tego porządną sieciówkę, co we wzmacniaczach słuchawkowych stanowi rzadkość. Co ciekawe, w pudełku znajdziemy poważnie wyglądającą łączówkę, zakończoną masywnymi wtyczkami. Okazała się na tyle dobra, że większość użytkowników pewnie nie będzie sobie zaprzątać głowy jej wymianą.

Reklama

 

Brzmienie
Beyerdynamic prezentuje studyjne podejście do brzmienia. Ma być czysto, liniowo i dynamicznie. Temperatura barwy została idealnie wypośrodkowana; bez ocieplenia ani chłodu. A1 dystansuje się od tego, co odtwarza; ma jedynie pozwalać użytkownikowi zrobić głośniej lub ciszej. Można przez to wpaść w pułapkę – słuchać, ale nie doceniać. Brzmienie wydaje się tak normalne, że zapominamy, jak trudno osiągnąć taki efekt. Wystarczy wrócić do gniazda słuchawkowego w tanim wzmacniaczu (pod ręką miałem akurat amplituner stereo Marantza), by się przekonać, że taki poziom neutralności brzmienia to coś cennego.
A1 właściwie nie ma ograniczeń w zakresie zasięgu basu. Jednak by to usłyszeć, trzeba sięgnąć po płyty, które pozwolą to zaprezentować. Jeśli nie zapisano na nich spektakularnych efektów, to po prostu nic nadzwyczajnego się nie stanie. Kiedy jednak poczęstujemy go ścieżką dźwiękową do „Piątego elementu” lub którymś z krążków Massive Attack, pokaże, że nie boi się niczego i nie skapituluje nawet przed basem, który schodzi chyba do zera herców.
Podobnie z przejrzystością i przestrzenią. Jeśli realizator się postarał, możemy liczyć na ciekawy spektakl. Jeśli płyta jest zaledwie poprawna, będzie nam się słuchało bez szaleństw, ale jeżeli spaprana – A1 pokaże to dokładnie. Nie będzie się nawet specjalnie pastwił, ale pozwoli szybko ocenić sytuację. Jest jak obiektywny sędzia. Nie zależy mu na tym, kto wygra; których płyt będziemy słuchać z przyjemnością, a które schowamy z powrotem do pudełka. Najważniejsze to wywiązać się ze swego zadania. Żebyśmy potem posłuchali tych samych krążków na innym sprzęcie i stwierdzili – Beyer miał rację, pokazał wszystko tak, jak jest.
Martwi mnie tylko jedno – owe 3500 zł. Nie jestem przekonany, czy Beyerdynamic jest na tyle lepszy od Pro-Jecta i Musicala, na ile wskazywałaby różnica w cenie. Powiem więcej: A1 jest tylko trochę lepszy od konkurentów z tego testu. Doceniam jego neutralność i obiektywizm, ale nie dopłaciłbym 2600 zł za tak niewielki przyrost jakości w porównaniu z Pro-Jectem.

 

Konkluzja
Bardzo dobry, ale bardzo drogi.

31-34 07-08 2009 BeyerdynamicA1 T

 

Autor: Tomasz Karasiński
Źródło: HFiM 7-8/2009

 

Pobierz ten artykuł jako PDF