HFM

artykulylista3

 

T.A.C. C-60 (MHF)

Mag 18-21 03 2011 01Tube Amp Company nie jest samodzielną wytwórnią, lecz marką, którą niemiecka firma Sitron (będąca również właścicielem Vincenta) wkracza w świat urządzeń lampowych oraz w wyższe rejony cenowe. Poza modelem C-60 oferta obejmuje odtwarzacz CD K-35 oraz sześć wzmacniaczy zintegrowanych (34 MK, 34 Dream, 88, 834, V-60 i K-35). Urządzenia są projektowane w Niemczech i montowane w Chinach. Na taki mariaż reaguje zwykle zwiększoną czujnością. Jeżeli jednak wszystkie modele T.A.C. są wykonane tak jak C-60, to chyba zweryfikuję swoje dotychczasowe poglądy.

Odtwarzacz prezentuje się imponująco. Proporcje obudowy, odważnie głębokiej i rozłożystej, nadają mu solidny i elegancki wygląd. Projekt plastyczny opiera się na czarnej bryle, wspartej czterema narożnymi walcami, przykrytej potężną płytą szczotkowanego aluminium.

Główny korpus wykonano z płyt stalowych, przykręcanych do sztywnego szkieletu. Rolę nóg pełnią aluminiowe, podklejone tworzywem walce, w których nacięcia wpuszczono ścianki pionowe. Front ozdobiono grubym płatem aluminium. W jego centrum znajduje się, otoczony aluminiową ramką, wyświetlacz z pomarańczowym podświetleniem, a po bokach – główny włącznik oraz przełącznik wyboru stopnia wyjściowego (lampa albo FET).
C-60 jest top-loaderem. Napęd umieszczono pod odsuwaną pokrywą z przyciemnionego akrylu. Na górnej ściance ulokowano również pięć przycisków do obsługi podstawowych funkcji. Za transportem widać akrylową, znów podświetlaną na pomarańczowo, płytkę z logo producenta i nazwą modelu. Otwory wentylacyjne dla lamp zabezpieczono wstawkami z perforowanej blachy.
Z tyłu znajdziemy wyjścia analogowe w formatach XLR i RCA, cyfrowe SPDiF i Toslink oraz gniazdo sieciowe IEC, zintegrowane z bezpiecznikiem. Mamy tam również niewielki „hebelek”, który wyłącza iluminację logo. Nie można mieć zastrzeżeń ani do materiałów, z jakich wykonano obudowę, ani do jakości montażu. Elementy spasowano dokładnie.
Wnętrze składa się z czterech sekcji porozdzielanych ekranami. Z przodu znajduje się ładowany od góry napęd Philipsa VAM1202. Komorę, w której umieszcza się płytę, zabezpieczono także ściankami bocznymi, dzięki czemu nawet w chwili nieuwagi nie stracimy w jej wnętrzu magnetycznego krążka dociskowego. Pod napędem można dostrzec układy sterujące.
Zasilanie zapewniają dwa transformatory, prawdopodobnie toroidalne, ukryte w ekranujących puszkach. Wszystkie napięcia są stabilizowane. W sekcji żarzenia lamp stopnia wyjściowego zastosowano prostowniczą 6Z4. Uwagę zwracają także wysokiej jakości podzespoły Nichicona, Wimy i Toshiby.
Elementy toru sygnałowego zmontowano na dużej płytce drukowanej. Przetwornik c/a to Burr Brown PCM1792. Za nim znajduje się sekcja filtrująca i ustalająca wzmocnienie, w której wykorzystano wzmacniacze operacyjne OPA2134 oraz OPA2604. W dalszej części tor ulega podziałowi na dwie sekcje. W pierwszej pracują podwójne triody 6922 Electro Harmoniksa, odseparowane galwanicznie od wyjść kondensatorami bipolarnymi o pojemności 4,7 μF. W drugiej zastosowano komplementarne pary J-FET-ów 2SK170/2SJ74 Toshiby. Sygnał do gniazd wyjściowych RCA i XLR poprowadzono przewodami. Odtwarzacz wyposażono w estetyczny metalowy sterownik, jednak gęste rozmieszczenie przycisków i ich niewielkie rozmiary uniemożliwiają intuicyjną obsługę.

Paweł Gołębiewski

Mag 18-21 03 2011 opinia1

Przez większą część testu C-60 grał z wykorzystaniem toru lampowego. Moje dotychczasowe spotkania z lampowymi źródłami cyfrowymi pokazują, że obecność szklanych baniek nie zawsze przekłada się na poprawę jakości brzmienia.
Niemiecki odtwarzacz stara się wykorzystać najlepsze aspekty lamp i skompensować wady nieudanych aplikacji. Stawia na delikatne ocieplenie i dociążenie brzmienia, ale pozostaje daleki od maskowania szczegółów. Łączy dynamikę z detaliczną górą pasma. Nie wynika to z podbicia głośności wysokich tonów, ale jest efektem przejrzystości średnicy i zróżnicowania sopranów. Rzadko spotyka się tak umiejętne wyważenie cech.
Tony średnie są delikatnie pogrubione, ale nie rozmazane; raczej wypełnione naturalnie i soczyste, czyli takie, jakie w lampach lubimy najbardziej. Doskonale pasuje do nich masywny i dynamiczny bas. Jego linia jest czytelna i zróżnicowana, a przyjemna budowa wpisuje się w estetykę delikatnego ocieplenia.
Wysokim tonom T.A.C. nadaje delikatny złoty poblask. Nie jest to wyraźne odstępstwo od neutralności, lecz nawiązanie do średnicy. Barwowo bogaty dźwięk sprawia dużo przyjemności w odsłuchach każdego repertuaru. W mniejszych składach instrumentalnych, wokalistyce, rocku i popie docenimy jego umiejętność wydobywania najlepszych aspektów brzmienia oraz łagodzenia niedoskonałości związanych np. z kompresją realizacji lub wyostrzeniem góry pasma. W klasyce nie odczujemy braku mikrodynamiki, a zachowamy dobre zróżnicowanie szczegółów, naturalną barwę instrumentów, prawidłowe odwzorowanie akustyki nagrań. Oczekiwałbym jednak lepszych efektów przestrzennych, szerszej stereofonii głębszej sceny. W wykonaniu C-60 te wrażenia ulegają podobnej – zauważalnej, ale nie dokuczliwej – kondensacji, podobnie jak barwa dźwięku.

Mag 18-21 03 2011 02     Mag 18-21 03 2011 03

Wyjście tranzystorowe cechuje się zgoła innym brzmieniem. Różnica jest wyraźna, chociaż nie powinna przesądzać o przydatności tylko jednej z opcji. O ile w konfiguracji z triodami najmocniejszą stroną C-60 jest bogata barwa i nasycenie, o tyle wyjście tranzystorowe wnosi większą przejrzystość, szczegółowość oraz kontrolę. Powoduje to lepsze oddanie aury wokół instrumentów. Co ważne, nie cierpi na tym koloryt nagrań. Średnica nadal jest lekko ocieplona i przyjemna, a bas nie ulega uszczupleniu ani osuszeniu, pozostając mocną stroną odtwarzacza. Zyskują na tym nagrania audiofilskie, realizowane z zamierzeniem krytycznych analiz różnych aspektów brzmienia. Wyjście solid state okaże się w ich przypadku bardziej obiektywne, a jednocześnie T.A.C. zaprezentuje bardziej spektakularną dynamikę i stereofonię. FET-y wybrałbym do odsłuchu samplerów i odkrywania maksimum możliwości systemu. Jednak w przypadkach „normalnych” płyt, słuchanych dla przyjemności i relaksu, stawiam na wyjście lampowe.

Mag 18-21 03 2011 04     Mag 18-21 03 2011 05

Kupując C-60, otrzymujemy źródło uniwersalne brzmieniowo, wzorowo wykonane i realistycznie wycenione. Zachęcam do odsłuchu, gdyż odtwarzacz będzie stanowił prawdziwą ozdobę (nie tylko estetyczną) wyrafinowanego systemu.

Paweł Gołębiewski

Mag 18-21 03 2011 opinia2

Na pierwszy rzut oka T.A.C. budzi mieszane uczucia. Można to nazywać elegancją, ale według mnie do tego wzornictwa trzeba się przyzwyczaić, żeby później móc go nie zauważać. Jednak dla tych, którzy z recenzji czytają tylko początek i koniec zamieszczam od razu uzupełnienie: przyzwyczaić się warto, bo dźwięk ma naprawdę poważny kaliber. Zacznijmy jednak od ergonomii.
W użyciu C-60 jest bardzo przyjazny. Napęd czyta płyty błyskawicznie – zjawisko, od którego w ostatnich latach odzwyczajono audiofilów dosłownie siłą, tym bardziej zasługujące na wzmiankę. Pokrywa transportu chodzi lekko, z minimalnym oporem, krążek dociskowy jest dobrze dopasowany. Ogólnie: obsługa mechaniki T.A.C-a to zajęcie przyjemne.
Przyciski również pracują pewnie, jednak za taką kwotę chciałbym mieć guziki pozbawione krawędzi tnących, jeśli można prosić. Jest to schorzenie typowe dla większości chińskiej produkcji i podjeżdżające według niżej podpisanego taniochą. Jeśli nie da się wypuścić ogładzonych przycisków od razu z maszyny, to niech je poprawi pan Jing-Jang ręcznie w zamian za przekazanie 0,2 % ceny urządzenia na fundusz wykształcenia jego dzieci. Z pewnością będzie zadowolony, a i klient się ucieszy.
Zbliżając się do kwestii dźwięku, przyznam jeszcze, że nie lubię maniery wypuszczania odtwarzaczy CD z wyjściem zarówno lampowym, jak i tranzystorowym, w myśl zasady, że „klient sobie sam wybierze”. Kłóci się to z pojęciem firmowego dźwięku, uzyskiwanego drogą określonych zabiegów konstruktorskich. Odnoszę wtedy wrażenie, że producent sam nie wiedział, jak jego produkt ma grać. A jeśli on nie wie, to kto ma wiedzieć? Ponieważ jednak spostrzegłem, że Paweł zajął się ofiarnie odsłuchem obu typów wzmocnienia, oceniłem brzmienie swojego systemu i uznałem, że u mnie lepiej się sprawdzi stopień półprzewodnikowy. Oczywiście, na wszelki wypadek sprawdziłem, czy pomijając lampy, nie tracę aby jakiegoś absolutu, ale ponieważ różnica nie była szczególnie znacząca, z czystym sumieniem poprzestałem na solid-state.
Jeśli na podstawie dotychczasowych wesołych wzmianek doszliście Państwo do wniosku, że ten odtwarzacz mi się nie spodobał, to jesteście w błędzie. Spodobał mi się bardzo. C-60 gra świetnie. Swoboda, duża masa, wyraźny rytm – te cechy przyciągnęły moją uwagę. Za taką cenę nie ma mowy o taryfie ulgowej, ale nawet jak na te pieniądze T.A.C. bardzo się stara. I jest jeszcze ciasteczko: barwa dźwięku i odrobina analogowej miękkości w cyfrowym świecie. Daleko odeszliśmy od wczesnych cedeków, z których brzmienia przebijało cyfrowe szaleństwo. Współczesne odtwarzacze dobrej klasy brzmią spokojnie, dźwiękiem nasyconym i nawet nieco dostojnym.

Reklama

Ten też taki jest. Dojrzały jak gruszka „konferencja”, czyli jędrny, sprężysty, pełen soku i ze sporą dawką słodyczy. Żadnych fałszywych kroków w postaci nadmiernej twardości, zbytecznie miękkich kawałków czy też (twardego!) racjonalnego jądra, jakie Lenin na zgubę ludzkości znalazł w Heglu. Zamiast tego wszystkiego jest naturalna szczegółowość pozbawiona kliniczności, szeroka scena, równomiernie wypełniona źródłami pozornymi, uderzenie i zejście basu, odpowiednie dla orkiestry symfonicznej, a także średnie tony, pozwalające z przyjemnością słuchać śpiewu wielkich dam jazzu i muzyki klasycznej. Jest sporo audiofilskiego powietrza, pogłosy i akustyka pomieszczeń, a wszystko zanurzone w ciepłej, naturalnej aurze wnętrz, w których gra muzyka.
Te cechy brzmienia w połączeniu z łatwą obsługą i sympatycznie czytelnym wyświetlaczem (pomarańczowy i w dodatku z matrycą utworów) spowodowały, że długo słuchałem T.A.C-a jako głównego źródła w systemie. Odtwarzacz dwa razy droższy od mojego CD nie zagrał oczywiście dwa razy lepiej (wiemy, że to tak nie działa), ale na tyle lepiej, że chciało się go mieć. Przyjazna spójność połączona z dynamiką – oto C-60. Świetny dźwięk ponad oczekiwania, za który nie wiem już, kto odpowiada: Chińczycy czy Niemcy? Powiedzmy, że obie nacje po połowie.

Alek Rachwald

Mag 18-21 03 2011 daneTechniczne

Autor: Paweł Gołębiewski i Alek Rachwald
Źródło: MHF 01/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF