HFM

artykulylista3

 

Apertura Armonia

3441022017 001
Stosując medyczną zasadę: po pierwsze nie szkodzić, konstruktor Christian Yvon opracował linię kolumn głośnikowych Apertura. Model Armonia korzysta ze wszystkich charakterystycznych rozwiązań francuskiej firmy.

Wszystko zaczęło się około 30 lat temu, kiedy niezadowolony z tradycyjnych metod budowania zwrotnic Yvon zaczął rozwijać własną koncepcję „idealnych” kolumn głośnikowych. Wtedy to powstały słynne modele Dialogue, Apologue i Epilogue, wymyślone przez Christiana i Georges’a Bernarda dla Goldmunda. Były to projekty tak rewolucyjne, że przyniosły sławę obu konstruktorom. Podziwiano nie tylko brzmienie, ale i odważną formę, w której dla każdego przetwornika przeznaczono odrębną komorę.






W następnych latach Yvon skupił się na problemach, z którymi musieli się mierzyć projektanci zestawów głośnikowych. Badał działanie zwrotnicy, akustykę obudowy (dyfrakcje, fale stojące, rezonanse, dyfuzję i pochłanianie fal dźwiękowych), elektromagnetyzm, materiały stosowane do budowy głośników, obudów oraz tłumiące, konstrukcję i mechanikę obudowy oraz dynamikę płynów. Cała ta wiedza, połączona w jedną naukę o budowie kolumn, dałaby podstawy utworzenia katedry na politechnice (niestety, jak dotąd, nigdzie taka nie powstała).
Aby rezultaty swoich badań skuteczniej wprowadzić w życie, Yvon założył na początku lat 90. XX wieku firmę Apertura i już na swoje konto pracuje nad udoskonalaniem zwrotnic. Te prace doprowadziły go do opatentowania systemu filtrowania DRIM (Dual Resonant Intermodulation Minimum). Zdaniem Yvona, filtry DRIM umożliwiają pracę każdego głośnika w dokładnie określonym paśmie częstotliwości, najlepszym dla danego modelu. Pozwala to na obniżenie zniekształceń intermodulacyjnych niemal do zera, pełną kontrolę zmienności fazy i – co nie mniej ważne – wyrównanie charakterystyki częstotliwościowej. W sieci można znaleźć efekty pomiarów, które zasługują na uznanie i są zapewne obiektem zazdrości wielu producentów.

3441022017 002Ażurowy kosz
nisko-średniotonowego
Seasa.

 

Kolumny Apertury wyróżniają się kształtami obudów, które odzwierciedlają stan badań nad ich wpływem na brzmienie. Na firmowej stronie znajdziemy zapewnienie, że projektanci korzystają z najnowszych wersji oprogramowania do modelowania 3D, renderingu 3D, projektowania obwodów drukowanych, analizy FEM (metody elementów skończonych – rodzaj numerycznej aproksymacji) oraz analizy pomiarów drgań.
Ta wysoka inżynieria, a raczej efekt jej działania, przyjechała do redakcji w dwóch solidnych, podwójnych pudłach.

Budowa
Dystrybutor przekazał do testów wersję w okleinie palisandrowej, lakierowanej na wysoki połysk. Dostępne są jeszcze trzy inne wykończenia: czarny lakier fortepianowy, klon wzorzysty i satynowa wiśnia. W komplecie znajdują się bawełniane rękawiczki, dzięki którym nie zostawimy na obudowach odcisków palców. Od razu uprzedzę, że do ustawiania potrzebna będzie druga osoba, która pomoże wycelować kolce w podkładki i wypoziomować zestawy. Ponieważ już od pierwszego wejrzenia Apertury mają wysoki współczynnik akceptacji żony, można bez obaw poprosić ją o pomoc.
Przedmiotem szczególnej uwagi jest solidny stożek wkręcany w spód i podpierający kolumnę w środku ciężkości. Pozostałe cztery kolce o regulowanej wysokości służą właściwie tylko do stabilizacji tego podparcia i poziomowania. Właśnie regulacja tych pięciu nagwintowanych elementów zajmuje najwięcej czasu.

3441022017 002Membrana z plecionki
kompozytowej na bazie polipropylenu.
Obok 7,5-cm wstęga firmy Fountek.

 

Potem czeka nas tylko ustawienie kąta natarcia fali dźwiękowej. I tu ciekawostka. Armonia wydaje się sprofilowana tak, że przednia ścianka w sposób naturalny ustawia się frontem do słuchacza. Takiego ułatwienia nigdy wcześniej nie spotkałem. To sugeruje ustawienie przetworników dokładnie na wprost, co nie znaczy, że nie warto przeprowadzić eksperymentów z odginaniem i doginaniem kolumn. Jak w większości przypadków, odginanie spowoduje poszerzenie sceny; doginanie zaś – dokładniejszą lokalizację pozornych źródeł dźwięku. Wybrałem opcję pośrednią, a więc skierowanie głośników prosto na miejsce odsłuchu.
Producent zapewnia, że oryginalny kształt obudowy pomaga osiągnąć neutralne brzmienie. Brak symetrii, zróżnicowane krzywizny ścianek bocznych oraz nierównoległe powierzchnie tylna i przednia zmniejszają fale stojące.
Obudowę z grubego MDF-u wzmocniono czterema żebrowaniami o grubości 21 mm: pomiędzy głośnikiem wstęgowym i dynamicznym, poniżej tego drugiego  oraz poniżej i powyżej bas-refleksu. Przegrody mają duże otwory, żeby fala dźwiękowa nie napotykała przeszkód. Wewnątrz rozmieszczono także specjalnie dobrane materiały tłumiące.

3441022017 002Przetworniki w płytkich
podfrezowaniach tworzą jednolitą
powierzchnię z przednią ścianką.

 

Nisko-średniotonowy przetwornik Seasa ma średnicę 18 cm, membranę z polipropylenowego kompozytu, gumowe zawieszenie i sztywny stożek w centrum. Kosz o cienkich ramionach ułatwia rozchodzenie się fal dźwiękowych do tyłu. Duży magnes napędza cewkę o średnicy aż 11 cm.
Głośnik wysokotonowy to wstęga chińskiej firmy Fountek. Wykonano ją z kilku warstw aluminiowo-polimerowych, dzięki czemu jest sztywna i trwała. Zastosowanie magnesu neodymowego i membrany o masie zaledwie 18 mg (jedna dziesiąta masy kopułki o tej samej powierzchni) umożliwia dokładniejszą reprodukcję transjentów. Wstęga z napisem „Proudly Made in China” pracuje efektywnie od 3 kHz. Obok niej wklejono cienki płat filcu w kształcie półksiężyca, stanowiący charakterystyczny element wzornictwa Apertury.
W zwrotnicy znajdziemy wysokiej jakości cewki i kondensatory Jantzena oraz kondensatory Mundorfa. Wewnętrzne okablowanie Jantzena wykonano z posrebrzanej miedzi w dielektryku PTFE.
Pojedyncze terminale typu WBT doprowadzają sygnał przy podstawie, dzięki czemu można użyć nawet ciężkich przewodów głośnikowych.
Maskownice trzymają się na magnesach, zmyślnie ukrytych pod fornirem. Ich wpływ na brzmienie jest tak wyraźny, że na czas odsłuchu z nich zrezygnowałem.

3441022017 002Piękne słoje palisandru
i wysoki połysk lakieru.

 

Konfiguracja
W teście Apertura Armonia grała z dzielonym wzmacniaczem Parasound P7/A21. 200 watów przy 8 omach nie było konieczne, bo kolumny nie wymagają tak obfitego zasilania, ale przy wyższych poziomach głośności oddychały swobodniej. Z takim wzmocnieniem przeprowadziłem większość odsłuchów, choć podłączenie znakomitej końcówki mocy ModWright KWA 100SE sprawiło, że zapomniałem o obowiązkach recenzenta i oddałem się słuchaniu dla przyjemności. Wykorzystałem też końcówkę Cary Audio CAD-300sse, żeby sprawdzić, jak poradzi sobie słaba lampa 300B. Okazuje się, że z łatwością. Falę ocieplenia barw powitałem ze zrozumieniem, choć w tej konfiguracji radziłbym zastosować okablowanie ze srebra bądź srebrzonej miedzi. Wprowadzi do brzmienia nieco blasku.
Zgodnie z zaleceniem producenta, Armonia została poddana miesięcznemu wygrzewaniu (100-200 godzin). Proces musiał przebiegać bardzo powoli, ponieważ nie zauważyłem wyraźnej zmiany. Cóż, pamięć bywa zawodna, a ucho szybko się przyzwyczaja, jeśli polubi to, co słyszy.

3441022017 002W Armonii pracują dwa głośniki: stożek Seasa i wstęga Founteka

 

Wrażenia odsłuchowe
Pierwsze wrażenie to niezwykłe uspokojenie muzyki, która w innych systemach mogłaby brzmieć jazgotliwie czy nawet drażniąco. Wrażenie drugie to równowaga tonalna. Po pewnym czasie zauważyłem jednak, że spokojowi towarzyszy brak wybrzmienia najwyższych częstotliwości. Kto słucha dużo, powita tę cechę z radością. Armonie gwarantują relaks nawet przy wielogodzinnych sesjach, ponieważ nie obciążają uszu agresją wysokich tonów.
Nadmiaru basu też nie należy się obawiać. Pojawia się, kiedy trzeba, czyli wtedy, gdy jest na płycie, i zachowuje odpowiednią moc. Jak te nieduże obudowy z relatywnie małym przetwornikiem nisko-średniotonowym generują niskie częstotliwości, pozostanie tajemnicą projektanta.

3441022017 002Maskownice na magnesach
ukrytych pod fornirem.

 

Nie eksponując skrajów pasma, Apertury skupiają się na jego środku; powiedzmy: szerokim środku. Szybko się okazuje, że gitary elektryczne, saksofony, a przede wszystkim wokale zyskują barwy, jakich nie spodziewalibyśmy się wydobyć ze znanych płyt. Zyskujemy także wgląd w detale średnicy, które często giną, gdy atakują nas długo wybrzmiewające wysokie tony.
Wyrównane brzmienie Armonii niweluje pewne fanaberie czy ekscesy w zestawieniu elektroniki, a nawet preferencje realizatora nagrania. W efekcie, do słuchacza dobiega dźwięk, który może zyskać akceptację znacznie szerszą niż wiele innych konstrukcji.
Chyba nigdy wcześniej gitara Erica Claptona nie sprawiała mi takiej przyjemności. Ostry riff, otwierający album „Me & Mr Johnson”, pieścił uszy, a głos Claptona, przecież nie jakiś tam wielki, wybijał się ponad zespół i był doskonale czytelny. Perkusja i bas trzymały rytm w ryzach i nie próbowały zdominować gitar. Ale kiedy do głosu doszły organy Hammonda, poczułem się, jakby Armonie powstały właśnie z myślą o nich. Wibrujący dźwięk miał tę odrobinę słodyczy więcej niż słuchany za pośrednictwem moich niezmiennie ulubionych Tannoyów Lancaster Monitor Gold.

3441022017 002Wysokiej klasy komponenty
w zwrotnicy.

 

Hammond B3 pod palcami Patricii Barber na płycie „Companion” to inna bajka; za to jak pięknie opowiedziana. Przy okazji zauważyłem, że barwa głosu wokalistki jest nieco matowa, a pojawiające się przy wcześniejszych odsłuchach agresywne głoski „s” wyraźnie złagodniały. Takiego śpiewu Patricii mogę słuchać godzinami. Paleta barw Hammonda zachwyciła mnie różnorodnością, szczególnie w ciemnych obszarach. Solo kontrabasisty Michaela Arnopola wydobyło niskie częstotliwości, jakich się po Armoniach nie spodziewałem. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to powiedzmy jasno: francuskie kolumny mają bas, tylko nie w nadmiarze. Kto kocha wstrząsy, niech poszuka gdzie indziej.
Klubowe pomieszczenie nie sprzyja fortepianom, ale Armonie muszą używać jakiejś sztuczki, bo instrument, przy którym Patricia zasiadła w The Green Mill, zagrał, jakby go ustawiono w kameralnej sali koncertowej. Jak to możliwe, skoro reszta muzyków brzmiała jak w klubie, gorąco oklaskiwana przez zgromadzoną publiczność? Nie wiem. Wiem za to, że aż klasnąłem dla porównania i dużej różnicy pomiędzy tym, co na żywo i tym, co dochodziło z głośników, nie odnotowałem.
Nie odmówiłem sobie przyjemności delektowania się śpiewem Diany Krall, a do tego najlepsza jest płyta „The Very Best Of”. Bas był czytelny i proporcjonalny. Zmysłowość głosu wokalistki zdominowała najbliższą godzinę, bo nie było siły, która odciągnęłaby mnie od kunsztownych interpretacji standardów, zdolności operowania głosem i różnicowania emocji. Apertury z ochotą te wrażenia podkreślały. Gitara towarzysząca artystce, jej fortepian, stonowana perkusja i mruczący bas składały się na jednolitą prezentację. Jednak to, jak zręcznie kolumny skleiły instrumenty orkiestry smyczkowej, zaskoczyło mnie i wzbudziło niekłamane uznanie.

3441022017 002Środkowy stożek podpiera kolumnę.
Pozostałe ją stabilizują i umożliwiają
wypoziomowanie.

 

Saksofon barytonowy Jamesa Cartera z płyty „Chasin’ The Gypsy”, perfekcyjnie nagranej w Avatar Studios, ukazał złożoność i zaskakującą dynamikę. Nisko schodzące frazy wywołały mrowienie skóry. Lubię usłyszeć coś po raz pierwszy, np. akordeon, który stracił agresywny charakter. Saksofon tenorowy Cartera ujął mnie łagodnością. Na tej płycie jest mnóstwo niuansów (nylonowe struny gitary Romero Lubambo, skrzypce Reginy Carter, kastaniety i inne perkusjonalia Cyro Baptisty); razem tworzą wielowarstwową strukturę nagrania.
Niepotrzebnie się obawiałem, że trąbka Lestera Bowie z płyty „The Great Pretender”, zyskując gładkość, straci drapieżność i blask. To potwierdziło jednoznacznie, że Armonie grają tak, jak każe im realizator nagrania i jak wymagają tego naturalne cechy instrumentów. Sugestywnie rozplanowana scena septetu Bowiego pozwoliła wejść pomiędzy muzyków i cieszyć się ich luźnym stylem gry.

3441022017 002Wylot bas-refleksu na tylnej ściance.

 

A klasyka? Te kolumny są stworzone do klasyki. Przekonała mnie o tym płyta Reference Recordings „Exotic Dances From the Opera” Orkiestry Symfonicznej z Minnesoty pod kierunkiem Eiji Oue. Dynamika wzrosła, kiedy podkręciłem potencjometr tak, by zyskać natężenie dźwięku zbliżone do tego w filharmonii. Głośno Apertury zagrały nawet lepiej, odkrywając więcej niuansów i wyraźniej kreśląc scenę. Tak zachowuje się większość kolumn, ale te bardziej „zrelaksowane” nie zawsze pozwalają się „podkręcać” mocą wzmacniacza. Tu nawet kotły miały realistyczne rozmiary, a cichy obój był wystarczająco czytelny, słodki i naturalnie delikatny.

3441022017 002Pojedyncze terminale
w plastikowych płaszczach.

 

Konkluzja
Apertura Armonia to kolumny do tańca i różańca. Mając gen wewnętrznego spokoju, zagwarantują godziny komfortowego słuchania. Przywrócą zachwianą równowagę brzmienia. Dodadzą szczyptę słodyczy tam, gdzie jej brakowało. A wszystko to w eleganckiej obudowie, którą żona pochwali się przyjaciółkom. Pisanie recenzji kończę, gdy testowana para wróciła już do dystrybutora. Łapię się na tym, że zaczyna mi jej brakować. 

 

AperturaArmonia o

 

 

 

 

 



Janusz Michalski
Źródło: HFM 03/2017

Pobierz ten artykuł jako PDF