HFM

artykulylista3

 

Marianne Faithfull - Horses and High Heels

87-88 09 2011 marianneFaithfull

Naïve 2010

Interpretacja: k4
Realizacja: k4

Jeśli nawet ktoś nie słyszał, jak Marianne Faithfull śpiewa, to jej nazwisko musiało mu się obić o uszy w związku z życiem i działalnością muzyczną innych sław, przede wszystkim Rolling Stones. W końcu Jagger i Richards zawdzięczają jej „Sister Morphine”. Artystka zapowiadała, że jej nowy album będzie w całości autorski. Wykorzystała jednak głównie utwory innych kompozytorów, dodając jedynie cztery własne. Mimo to „Horses and High Heels” w warstwie muzycznej jest jednorodna, jakby wszystkie piosenki wyszły spod pióra jednego twórcy.
Poziom jest niewątpliwie wysoki, a wszystkie utwory profesjonalnie i atrakcyjnie zaaranżowane. Głos piosenkarki świetnie się sprawdza w skąpanej w nostalgicznym nurcie konwencji. Przykładem nagranie „Love Song”. Faithfull ma w gardle całą historię rock and rolla. Słuchając jej głosu, wyobrażamy sobie zarówno czasy Woodstock – z Cockerem i Hendriksem na czele – jak i Altamont, kiedy to grupa Hell’s Angels, mająca strzec porządku, nie zapobiegła tragicznemu wypadkowi, w wyniku którego zginął jeden z widzów. Owszem, chwilami brakuje interpretacyjnej maestrii, ale trudno oczekiwać cudów po mocno zmęczonych życiem strunach głosowych.
Na okrasę są świetni instrumentaliści, z Lou Reedem i Doktorem Johnem na czele.

Autor: Grzegorz Walenda
Źródło: HFiM 09/2011

Pobierz ten artykuł jako PDF