HFM

artykulylista3

 

La Scala - Teatr z tradycjami

134-137 11 2009 01Włochy to miejsce narodzin opery, nic więc dziwnego, że właśnie tam znajduje się najsłynniejszy teatr operowy starego kontynentu. Na jego deskach odbywały się prapremiery najbardziej dziś znanych dzieł Verdiego, Donizettiego czy Pucciniego. Choć z zewnątrz niepozorny, zachwyca wnętrzem i atmosferą. To mediolańska La Scala.

Historia teatru rozpoczęła się od tragicznego pożaru, który wybuchł po gali karnawałowej 25 lutego 1776 roku i doszczętnie strawił Teatro Regio Ducal. Grupa 90 bogatych mediolańczyków, właścicieli lóż w spalonym budynku, zwróciła się wtedy do arcyksięcia Ferdynanda z prośbą o pozwolenie na budowę nowego gmachu. Książę przekazał sprawę cesarzowej Marii Teresie i pod jej kierunkiem rozpoczęto prace. W ciągu dwóch lat w miejscu wyburzonego kościoła Santa Maria della Scala stanął Nuovo Regio Ducal Teatro alla Scala. Miał widownię dla 3000 gości oraz jedną z największych scen w Italii – 16,15/20,4/26 m. Pierwsza uroczysta premiera odbyła się 3 sierpnia 1778 roku.

Wykonano operę Antonio Salieriego – „Europa riconosciuta”. Koszty budowy pokryli wspomniani milionerzy, którzy w zamian otrzymali do wyłącznej dyspozycji loże i mogli je ozdobić według własnego uznania. Podzielono między nich także ziemię, na której stanął teatr. Mniej zamożnym mieszkańcom Mediolanu pozostał parter, gdzie wtedy nie było siedzeń i przedstawienia oglądało się stojąc.
Ponad lożami znajdowała się jeszcze galeria, także przeznaczona dla widzów. Nazywano ją loggione i od początku słynęła z tego, że właśnie tam zasiadali najbardziej krytyczni melomani i dziennikarze. Starcie z tą publicznością zawsze było i nadal jest rodzajem chrztu bojowego dla każdego śpiewaka. Jej uznanie to powód do osobistej satysfakcji i notki w biografii. Fiasko z trudem udaje się zmazać. Najsłynniejsza porażka ostatnich lat dotknęła Roberto Alagnę, śpiewającego Radamesa w „Aidzie” Verdiego. Po skończonej arii „Celeste Aida” został wybuczany przez widzów z loggione i poczuł się na tyle dotknięty, że bez słowa zszedł ze sceny. Aby uratować przedstawienie, dyrekcja wypchnęła przed publiczność jego zastępcę, Antonella Palombiego, ubranego w dżinsy i koszulę, bo nie było czasu na charakteryzację. Okazało się raz jeszcze, że śpiewacy to ludzie o kruchej psychice, a o Alagni prasa pisała potem, że zachował się jak rozkapryszone dziecko.
Początkowo wnętrze budynku oświetlały 84 lampy olejowe wokół sceny oraz tysiąc innych na widowni i we foyer. Aby zdusić w zarodku każdy ewentualny pożar, kilka pomieszczeń zamieniono w swoiste magazyny środka gaśniczego w postaci setek wiader z wodą, gotowych w każdej chwili do użycia. Po jakimś czasie oświetlenie olejowe zastąpiono gazowym, a to z kolei ustąpiło miejsca lampom elek
trycznym, wprowadzonym w 1883 roku. W 1907 roku teatr przeszedł gruntowny remont, połączony z przebudową. Widownię zmniejszono do 2800 miejsc. Spore zmiany zaszły także w latach 20. XX wieku. Powiększono wtedy scenę oraz zmodernizowano zaplecze techniczne. Przekształceniu uległa także struktura własności teatru. Kryzys spowodowany I wojną światową zmusił udziałowców do wycofania się z finansowania tej instytucji. La Scala stała się wtedy przedsiębiorstwem państwowym, kierowanym przez władze miejskie Mediolanu. Zapewniło to stały dopływ środków na nowe przedstawienia i zapraszanie największych gwiazd tamtych czasów.

134-137 11 2009 02     134-137 11 2009 03

W 1943 roku teatr został poważnie uszkodzony przez bomby. Otwarto go na nowo 11 maja 1946 roku historycznym koncertem z udziałem wspaniałej Renaty Tebaldi, prowadzonym przez Arturo Toscaniniego. Ostatnia przebudowa gmachu La Scali miała miejsce w latach 2002-2004. Cały zespół przeniesiono na ten czas do nowo wybudowanego Teatro degli Arcimboldi w przemysłowej dzielnicy miasta. Renowacja starego teatru odbyła się pod okiem znanego architekta – Mario Botty. Wielu obawiało się, aby nie usunął on zbyt wielu historycznych detali, ale nic takiego się nie stało. Cała scena została przekonstruowana, powiększono także jej zaplecze, aby mogło pomieścić więcej dekoracji. Nowe fotele dla publiczności zaopatrzono w indywidualne monitory, pokazujące w trzech językach libretto przedstawień. Z sali usunięto grube czerwone wykładziny, dzięki czemu poprawiła się akustyka. Odnowiony teatr otwarto uroczystym przedstawieniem „Europa riconosciuta” Salieriego, tej samej opery, którą zagrano w 1778 w dniu inauguracji historycznej La Scali.
Ceny biletów na ten wieczór sięgnęły 2000 euro, ale i tak w teatralnej kasie aż do 2006 roku była potężna dziura z powodu ogromnego kosztu remontu, który pochłonął aż 61 mln euro.
Mediolański teatr to jednak nie tylko budynek i jego wnętrze, ale przede wszystkim muzyka, która rozbrzmiewa w nim od 231 lat. W pierwszym okresie działalności repertuar składał się w większości z popularnych wtedy oper buffa. Wystawiano wówczas dzieła Paisiella – „La frascatana”, „Nina pazza per amore” oraz Cimarosy „L’italiana in Londra” i „Il matrimonio segreto”. Od 1793 zaczęto grać także opery Ferdinando Paera i Giovanniego Mayra, kompozytorów, których twórczość uważa się za pomost łączący tradycyjną buffę z romantyczną operą Rossiniego.
I to właśnie z nastaniem w niej dzieł Rossiniego La Scala stała się na dobre miejscem poświęconym operze seria. Tutaj miały swoje prapremiery takie dzieła jak „La pietra del paragone” (1812), „Aureliano in Palmira” (1813) i „Il turco in Italia” (1814). Potem wykonywano także inne opery Rossiniego – „Otella”, „Semiramidę”, „Kopciuszka” i „Tankreda”. Twórczość kompozytorów zagranicznych reprezentował w tym czasie „Czarodziejski flet” Mozarta oraz „La vestale” Gaspare Spontiniego. Pod koniec lat 20. XIX wieku na scenie La Scali pojawiły się pierwsze wystawienia oper Belliniego – „Piratów” i „Normy”, a potem także Donizettiego – „Lukrecji Borgii” i „Marii Stuart”. Ówczesnymi gwiazdami Mediolanu były soprany – Isabella Colbran, Teresa Belloc i Giuditta Pasta. Ważnym elementem przedstawień był balet, w którym królowały Maria Taglioni, Fanny Cerrito i Fanny Elssler. Tę ostatnią w 1848 roku zmuszono do odejścia z teatru, ponieważ padło podejrzenie, że jest tajną informatorką policji.
W 1839 roku operą „Oberto, Conte di Sam Bonifacio” rozpoczęła się współpraca La Scali z Giuseppe Verdim. To właśnie w Mediolanie Verdi odniósł trzy lata później swój pierwszy spektakularny sukcespo wystawieniu „Nabucca”. Operę pokochały wtedy całe Włochy, a słynne „Va pensiero” stało się na jakiś czas nieoficjalnym hymnem rodzącego się państwa. Na murach zaczęto wypisywać hasła „Viva V.E.R.D.I!”, co nie tylko oznaczało pochwałę kompozytora, ale było też skrótem politycznego hasła – „Viva Vittorio Emmanuel Re di Italia!”. W La Scali wystawiono jeszcze dwie opery Verdiego – „Lombardczyków” i „Joannę d’Arc”. Przy produkcji tej ostatniej kompozytor popadł w konflikt z orkiestrą, którą oskarżył o zepsucie swojej muzyki. Obraził się na teatr i zabronił wykonywania w nim swoich utworów. Ocieplenie stosunków przyszło dopiero ćwierć wieku później, kiedy w 1869 roku Verdi zgodził się na wystawienie w Mediolanie nowej wersji „Mocy przeznaczenia”. Na deskach słynnego teatru miało też miejsce pierwsze w Europie wykonanie „Aidy”. W 1874 roku kompozytor dyrygował tam swoim „Requiem”. Potem w La Scali odbyły się premiery dwóch jego późnych oper – „Otella” (1887) i „Falstaffa” (1893). W tych czasach w teatrze występowali już śpiewacy, których do dziś świat pamięta i podziwia dzięki zachowanym nagraniom – Adelina Patti, Teresa Stolz, Francesco Tamagno i Victor Maurel.

134-137 11 2009 04     134-137 11 2009 05

W 1898 roku w La Scali pojawił się nowy dyrektor artystyczny, 31-letni Arturo Toscanini. Siłą swego autorytetu szybko zreformował teatr, tak od strony organizacyjnej, jak repertuarowej. Przypomniał mediolańczykom dzieła Verdiego, ustanawiając swymi interpretacjami długoletnią tradycję wykonywania tych oper. Wprowadził do repertuaru utwory Ryszarda Wagnera oraz Giacomo Pucciniego – „Madame Butterfly”, „Manon Lescaut” oraz „Turandot”. Ostatnią z wymienionych oper pokazano w Mediolanie po raz pierwszy. Toscanini zrezygnował z ostatniej sceny, dopisanej po śmierci kompozytora przez Franco Alfano. W czasie prapremiery, po ostatnich dźwiękach autorstwa Pucciniego opuścił batutę i zwróciwszy się w stronę publiczności wygłosił jedyne w swojej karierze zdanie z podium dyrygenckiego: „W tym miejscu śmierć zwyciężyła nad sztuką”. Potem opuścił podium, a publiczność zamarła w ciszy.
W 1906 roku wykonaniem „Salome” Ryszarda Straussa teatr otworzył się na nowe trendy w sztuce operowej oraz już na dobre na repertuar zagraniczny. W kolejnych latach na scenie La Scali gościły opery Strawińskiego, Debussy’ego, Busoniego czy Respighiego, a ich wielkim propagatorem został dyrygent Tulio Serafin.
Lata obu wojen światowych nie były dla La Scali łaskawe, choć w okresie międzywojennym udało się zaprosić do współpracy wybitnych artystów tamtych lat – Fiodora Szalapina, Magdę Olivero, Tittę Ruffo, Beniamina Gigli czy Aurelia Pertile. Jednak dopiero od roku 1950 teatr znów stał się prężnie działającą instytucją o światowej sławie. Cykl oper Wagnera przygotował wtedy w Mediolanie Wilhelm Furtwängler, a opery Verdiego – Victor de Sabata. Koncerty symfoniczne prowadzili tacy dyrygenci, jak Karajan, Walter czy Mitropoulos. Na scenie roiło się od gwiazd. Śpiewali Renata Tebaldi, Giuseppe di Stefano, Mario del Monaco, a spektakle reżyserowali tacy mistrzowie, jak Luchino Visconti czy Giorgio Strehler. Największą z największych była oczywiście Maria Callas, którą okrzyknięto królową La Scali. To dla niej po przedstawieniu „Traviaty” Carlo Giulini złamał wieloletni zakaz pojedynczego wychodzenia śpiewaków przed kurtynę w czasie owacji i wysłał ją samą do rozentuzjazmowanej publiczności.
W tym samym czasie zaczęto grać coraz więcej oper współczesnych. Obok klasycznego repertuaru romantycznego pojawiły się dzieła Prokofiewa, Brittena, Berga, Gershwina, Poulenca, a potem także Szostakowicza, Schoenberga, Hindemitha, Berio i Moderny. W przeciwieństwie do nowojorskiej Metropolitan Opera mediolańska scena nigdy nie była zamknięta na nowoczesność i dawała przykład innym europejskim teatrom.
Ważnym nazwiskiem w najnowszej historii La Scali jest Riccardo Muti. Dyrygencki debiut symfoniczny młody muzyk miał już w 1970, niedługo przed mianowaniem Claudia Abbado szefem orkiestry teatralnej. Na swoją kolej Muti musiał zaczekać do roku 1981, kiedy to poprowadził „Wesele Figara” Mozarta. Pięć lat później objął stanowisko dyrektora muzycznego teatru i piastował je nieprzerwanie aż do 2005. Za jego czasów przypomniano publiczności wiele ulubionych tytułów operowych – „Traviatę”, „Rigoletta”, „Don Carlosa” czy „Falstaffa”. Muti doprowadził także do wystawienia Wagnerowskiego „Parsifala” i „Pajaców” Leoncavalla, a w 1988 roku poprowadził prapremierę „Montag aus Licht” Stockhausena.
Ważnym elementem jego działalności były koncerty symfoniczne z powołaną w 1982 roku Orchestra Filarmonica della Scala. Przygotował z nią m.in. cykl koncertów z kompletem symfonii Beethovena. To także za czasów Mutiego La Scala przeszła gruntowny remont, o którym była już mowa. W 2005 roku zaczęło jednak poważnie zgrzytać pomiędzy dyrygentem a głównym menadżerem teatru – Carlo Fontaną – który piastował stanowisko od 1990. Siła przekonywania Mutiego była tak duża, że rada zarządzająca teatrem postanowiła odwołać Fontanę. Na jego miejsce powołano Mauro Meliego. Wtedy larum podniosła orkiestra i inni pracownicy, stanowczo sprzeciwiający się zmianom i żądający rezygnacji dyrektora muzycznego. Doszło do tego, że Muti musiał odwołać koncert z powodu strajku muzyków. Włoski minister kultury Giuliano Urbani wyraził swoje poparcie dla dyrygenta, ale poprosił także o szybkie rozwiązanie konfliktu, który nie służył ani poziomowi teatru, ani jego reputacji. Ostatecznie 2 kwietnia 2005 roku Riccardo Muti sam złożył dymisję. Od 2006 roku muzyczną stroną teatru kieruje Daniel Barenboim, a dyrektorem artystycznym jest Stephane Lissner, wcześniej szefujący festiwalowi w Aix-en-Provence.

134-137 11 2009 06     134-137 11 2009 07

O La Scali można by pisać jeszcze wiele. Podawać kolejne nazwiska, wymieniać długą listę premier i prapremier, które przez minione dwa wieki miały miejsce na słynnej scenie. Suche fakty nie zastąpią jednak wizyty w tym wyjątkowym miejscu. Miejscu, o którym marzy niejeden śpiewak i każdy wielbiciel opery. Na szczęście Mediolan leży znacznie bliżej Polski niż Nowy Jork i jeśli ktoś nie ma możliwości odwiedzenia MET, z pewnością powinien choć raz wybrać się do La Scali. Atmosfera wielkiej sztuki panuje tam od chwili przejścia przez próg, a i sam budynek ma z pewnością większą wartość historyczną niż zbudowana w latach 60. siedziba opery w Nowym Jorku. Bezpośrednie połączenia lotnicze z Mediolanem mają Gdańsk, Kraków, Wrocław i Warszawa. Część z nich realizują tanie linie.
Tegoroczny sezon rozpocznie się, tradycyjnie, 7 grudnia, w dzień patrona miasta – św. Ambrożego. Otworzy go przedstawienie „Carmen” Bizeta pod dyrekcją Barenboima i w reżyserii Emmy Dante. Dwa dni później, 9 grudnia, jubileusz 40-lecia na deskach La Scali będzie świętował Placido Domingo. Tego dnia wystąpi w roli Zygmunta w pierwszym akcie „Walkirii” Wagnera, przygotowanej w wersji koncertowej. W kolejnych miesiącach będzie można zobaczyć m.in. „Rigoletta” Verdiego, „Don Giovanniego” Mozarta, „Tannhausera” Wagnera, „Lulu” Berga, „Fausta” Gounoda i „Cyrulika sewilskiego” Rossiniego. Innymi słowy: każdy znajdzie coś dla siebie.
Ceny biletów, poza przedstawieniami galowymi, nie są zabójczo wysokie. Najtańsze miejsca kosztują 22, a najdroższe 187 euro. Można się też starać o wejściówkę za 12 euro. Wszystkie informacje oraz możliwość rezerwacji miejsc znajdziemy na stronie internetowej teatru – www.teatroallascala.org. Warto jednak pamiętać, że bilety rezerwowane przez sieć są obłożone aż 20 % opłatą manipulacyjną. Wszystkie niesprzedane miejsca pojawiają się w centralnej kasie teatru na miesiąc przed przedstawieniem. Także i one mają opłatę dodatkową, która wynosi 10 % ceny. Najtaniej można kupić bilet w dniu spektaklu. Na godzinę przed podniesieniem kurtyny wszystkie pozostałe miejsca kasa sprzedaje z rabatem 25 %. Jeszcze godzinę wcześniej w sprzedaży pojawia się zaś 140 biletów na miejsca w słynnym loggione. Każdy może kupić tylko jeden bilet. Trochę to wszystko skomplikowane, ale czego się nie robi, by wspominać wieczór w La Scali. Wspaniałych wrażeń!

Autor: Maciej Łukasz Gołębiowski
Źródło: HFiM 11/2009

Pobierz ten artykuł jako PDF